Podobna sytuacja miała w książce "Trainspotting", gdzie tłumacz chciał przełożyć dosłownie wszystko, łącznie z imionami. Konsekwencją tego, główny bohater o ksywce "Rent" (od nazwiska Renton) w książce nazywany był "Czynsiu", a "Spud" (bo był głupi) od "Kartofel". W filmie nie miało to miejsca, i mimo, że w oryginale te imiona świetnie nawiązują do poczynań i charakteru bohaterów, to jednak zabiera to przyjemność z czytania, szczególnie gdy jest opisana jakaś naprawdę poważna scena, i po chwili wyskakuje krzyk "KARTOFEL!". No i weźcie to na poważnie. Dlatego też właśnie jestem po tej stronie, która uważa, że imion nie powinno się raczej tłumaczyć (a przynajmniej nie wszystkich). Mleckora jeszcze przezylem czytajac mange, ale Piwus nieco mnie razi, i wiem, ze jest to intencja Toryiamy i jego uklon w strone komediowej czesci dragon balla, jednakze Beerus zachowuje zart dla tych, ktorzy znaja choc odrobine angielskiego (wysilac sie tu nie trzeba), a po zalapaniu zartu mozna zostawic to w tyle i rozkoszowac sie lepszym (to akurat kwestia subiektywna) nazewnictwem.